Drużyna

Po ukończeniu Gdyni zacząłem myśleć, kiedy podejmę się pełnego dystansu, a wtedy Norseman wypuścił film „Bad to the Bone”. No i wpadłem po kokardę.Wywiad z Łukaszem Turczyńskim

Jak zaczęła się Twoja przygoda z triathlonem i kiedy pojawił się pomysł startu w Norsemanie?

Moja droga z triathlonem zaczęła się w Gdańsku w 2012 roku — od absurdalnie ciekawego dystansu 1/10 IM. Bez przygotowania, na pożyczonym od szwagra, dwa rozmiary za dużym rowerze MTB.
Coś kliknęło, bo dwa miesiące później byłem już zapisany na ½ IM w Gdyni w kolejnym roku.
Norseman pojawił się w moich planach po ukończeniu Gdyni — zacząłem myśleć, kiedy podejmę się pełnego dystansu, a wtedy Norseman wypuścił film „Bad to the Bone”. No i wpadłem po kokardę.

Jak wyglądał moment, w którym dowiedziałeś się, że dostałeś się na listę startową? Co wtedy czułeś?

Z tym losowaniem to głupia historia. Po Hardej rok temu chciałem sobie zrobić dłuższą przerwę od reżimu treningowego związanego z triathlonem. W sierpniu standardowo dostałem maila od organizatorów Norsemana o kolejnym losowaniu.
Wiesz, ja od 2013 roku co roku w tym losowaniu brałem udział. Więc wysłałem zgłoszenie, nie licząc za bardzo na sukces. Wysłałem i zapomniałem. Nie wiedziałem nawet, kiedy jest live z losowania — nagle telefon zaczął mi dzwonić na potęgę, a wiadomości od znajomych spływały z gratulacjami. A ja głupi nie wiedziałem, czego mi gratulują. Ostatecznie szwagier wysłał mi screena z losowania z moim nazwiskiem — wtedy mi się kropki połączyły.

A co czułem? Mieszaninę ekscytacji i lekkiego nerwa. Miałem zrobić sobie pauzę i odpocząć, a tu szykował się kolejny rok przygotowań. Powiedziałem mojej Ani, że jest problem — wylosowali mnie i mamy potencjalnie kolejny rok w ciężkim obciążeniu treningowym. „Fajnie, nie byłam w Norwegii, chyba nie odpuścisz, co?” — jak jej nie kochać.

Czy trudno jest dostać się na te zawody? Czy możesz opowiedzieć o procesie kwalifikacji?

Co do zasady mówimy o ok. 250–300 miejscach każdego roku dla ~5000 chętnych. Około 150 z tych miejsc jest dla osób kwalifikujących się poprzez XTRI World Championship lub zdobyte punkty z systemu X-Points za starty w innych wyścigach serii XTRI. Dodatkowo kilkanaście dzikich kart, pula ok. 40 dla sponsorów. Reszta z loterii. Dodatkowo pula dzieli się na miejsca tylko dla Norwegów (kilkanaście) i pulę główną.

Od 2016 roku obowiązuje tzw. system rosnących szans: jeśli zgłaszasz się pierwszy raz — masz jeden los, jeśli drugi — dwa losy, jeśli trzeci — trzy itd., maksymalnie do pięciu losów. Jeżeli zostaniesz wylosowany — w kolejnym roku wracasz do punktu pierwszego.

Czy do Norsemana można się przygotować? Opowiedz proszę pokrótce, co to za zawody i o co się walczy.

Wiesz, chyba jak do wszystkiego. Wszystko rozbija się o czas, zaangażowanie i dobrego trenera.
Norseman to taki zwykły pełny IM w niezwykłych warunkach. O 5 rano wyskakujesz z promu do fjordu, do dość chłodnej wody — w zależności od miejsca i szczęścia od 13 do 16 stopni. Pływanie może być utrudnione przez odpływ, co miało miejsce w tym roku.

Rower to ok. 3100 m przewyższenia, które składa się z początkowego podjazdu o długości ~37 km, rolling hills na pięknym płaskowyżu, trzech 5–7-kilometrowych zadziornych górek i końcowego podjazdu ~17 km. Zjazd do T2, zaczynający się na ok. 150. kilometrze, daje trochę oddechu.

Pierwsze 25 km biegu przebiega wzdłuż jeziora Tinnsjø — płasko, asfaltowo, średnio maks. 0,5% nachylenia. Od 25. kilometra zaczyna się tzw. Zombie Hill — bardzo stromy odcinek, który kończy się punktem kontrolnym na Stavsro. W tym miejscu możliwe są dwie mety: czarna — mieszcząca się na szczycie Gaustatoppen (kolejne strome 5 km podejścia na wysokość 1883 m n.p.m.) lub biała — zwyczajowo umiejscowiona w Rjukan.

To też główne rozróżnienie tego, o co się na tych zawodach walczy. W Norsemanie rywalizacja odbywa się w dwóch aspektach — o miejsce w pierwszej trójce kobiet i mężczyzn oraz o czarne lub białe koszulki finishera.

Żeby otrzymać czarną koszulkę finishera, trzeba:

  1. Dotrzeć do punktu kontrolnego w Stavsro przed limitem 14 godzin i 45 minut oraz

  2. Jeśli warunki pogodowe nie zamknęły szczytu — znaleźć się w pierwszych 160 zawodnikach (limit wejścia na szczyt).

Biała koszulka przysługuje wszystkim, którzy nie zmieszczą się w jednym i/lub drugim limicie, ale dotrą do mety w limicie zawodów.

Czym różnił się Twój plan treningowy do Norsemana od przygotowań do HardaSuka Ultimate Triathlon w 2024 roku?

To pytanie chyba bardziej do Trenera. Ja prostym zawodnikiem jestem — robię, co mam rozpisane, nie zastanawiając się za bardzo, z czego to się składa. Nie czuję, żebyśmy zrobili coś diametralnie innego, może poza faktem, że przed Hardą zrobiłem więcej sesji wyjazdowych w górach.

Objętość to chyba definicja tego przygotowania — a może po prostu tyle mi w głowie zostało. Dodatkowo moja głowa podchodziła w tym roku do tego z większym luzem — po Hardej sporo wyzwań triathlonowych wydawało się „łatwiejszych”. (Jakże się myliłem…).

Co było dla Ciebie największym wyzwaniem podczas przygotowań?

Utrzymanie się w reżimie i czerpanie z tego radości. Wiesz, ja naprawdę liczyłem na rok bez konieczności zaczynania każdego dnia od patrzenia w kalendarz treningu. I pomimo że cieszyłem się jak dzieciak na spełnienie marzenia, to mój mental treningowy był taki sobie.

Ratowały mnie dwie rzeczy. Po pierwsze — wiedziałem, że nie mogę tego przygotowania zawalić. Prawie 12 lat czekania na start — po prostu nie mogłem tego położyć. Po drugie — rok przygotowań do Hardej wbił mnie na dość wysoki poziom akceptacji obciążenia treningowego. Tak po prostu — gorzej już chyba być nie mogło.

Czego najbardziej obawiałeś się przed startem?

Zimnej wody. Pływak ze mnie średni, więc wiedziałem, że ten etap potrwa ponad godzinę. Ciężko się przygotować do takich warunków, jeśli nie masz jeziora pod nosem. Ja przed startem treningów open water zrobiłem… jeden, dzień przed zawodami, już na miejscu.

Opisz, jak wyglądały zawody. Czy było dużo zaskoczeń po drodze?

Pływanie poszło lepiej, niż zakładałem — może nie czasowo, ale pod względem samopoczucia. Lekki prąd wsteczny, około 15 stopni — da się to napływać.

Rower natomiast zniszczył mnie totalnie. I trochę nadal nie wiem, czemu — może te krótkie, ale bardzo strome ząbki po 15–20% nachylenia, do których na naszym mazowieckim płaskozowszu się nie przygotowałem. Może jednak pływanie kosztowało mnie więcej, niż mi się wydawało. Nie wiem. Wiem natomiast, że etap, który uważałem za najlepszy, okazał się przeprawą, która prawie mnie złamała.

Pogoda była zgodna z planem — ciężka i nieprzewidywalna, skrajna zarówno pod względem temperatury, jak i aury. Słońce, ściany deszczu, wiatr. Na podjazdach w tunelach jak w saunie, na zjazdach zęby szczękały z zimna.

Zgodnie z opisami z lat poprzednich… Wiesz, jakie hasło wisi na banerze w Eidfjord? „You are not prepared” — w punkt Ci powiem.
Bieg jak to bieg — Zombie Hill nie ma nazwy z przypadku.

Kim byli ludzie z Twojego support teamu i jak wyglądała Wasza współpraca na trasie?

Na Norsemanie obowiązkowo musisz mieć minimum jedną osobę supportu, która pomaga Ci na trasie rowerowej i jest wymaganym towarzyszem od 37. kilometra biegu.

W moim zespole były dwie osoby oficjalnego supportu i kolejne dwie, które co prawda nie mogły mi bezpośrednio pomagać, ale wspierały zarówno mnie, jak i oficjalny team. Skład najmocniejszy, jaki mogłem wymyślić: żona, siostra i dwóch szwagrów. Bez nich pewnie zszedłbym z trasy, paląc rower na stosie.

Plan był rozpisany, wydrukowany i egzekwowany. Wiesz, że 80% kar przyznawanych zawodnikom wynika z błędów popełnianych przez support na Norsemanie?

Nie przepisując wszystkiego — każde zadanie było rozpisane z przypisaniem odpowiedzialności. Od nakładania mi skarpetek w strefie zmian, przez punkty odżywcze, kierowanie pojazdem, wymianę ubrań czy lampek, po relacje i informowanie rodziny i znajomych, czy żyję.

Który moment był dla Ciebie najtrudniejszy?

Myślę, że mogę wskazać dwie sytuacje. Pierwsza miała miejsce na zjazdach w okolicy 40–50 km. Miałem wtedy jakąś zapaść — zasypiałem jadąc. Znasz to uczucie, gdy ze zmęczenia leci Ci głowa za kółkiem? To ja tak miałem… na rowerze. Trochę straszno, kiedy dzieje się to przy 80 km/h na zjeździe. Na szczęście przeszło.

Drugi moment to trzeci ząbek z tych krótszych podjazdów na trasie — około 120. kilometr. Wiatr w twarz od pięciu godzin, raz ciepło, raz zimno. Dodatkowo wiedziałem, że nie jestem wśród magicznych 160 zawodników, co pozwoliłyby mi walczyć o czarną koszulkę. Serio chciałem zejść z roweru.

Jak wyglądało Twoje żywienie podczas tego wyzwania?

Zaplanowane czy wykonane? Bo plany były szumne (śmiech).

Co do zasady stawiałem na to samo, co sprawdziło mi się na Hardej — mix kanapek, zupy pomidorowej i żeli energetycznych. Plan był prosty: po wodzie zupa na rozgrzanie, na każdym punkcie rowerowym kanapka i ewentualnie łyk zupy, nowy bidon + żel, który jem pomiędzy punktami. Bieg miał być już tylko na żelach i coli.

Faktyczne wykonanie trochę odbiegło od planu — to nie był dzień na kanapki. Skończyło się na żelach, zupie i przygotowanym przez support na kuchence turystycznej makaronie z pulpetami (pulpety zeżarli sami, ale ponoć były…).

Czy czarna koszulka to bardziej nagroda, czy symbol drogi, którą przeszedłeś?

Ostateczne wywalczenie czarnej koszulki, pomimo że byłem przekonany w połowie roweru, że to już niemożliwe, daje mi ogromną satysfakcję. To też w pewien sposób idealne uwieńczenie mojej podróży z triathlonem.

Co było największą lekcją z tego startu — sportową i życiową?

Żeby robić swoje, nie patrząc na współścigających. Bo w sumie tylko na to ma się wpływ — pasuje zarówno sportowo jaki życiowo. W momencie kryzysu na rowerze, miałem taki moment, w którym pomyślałem – serio? Będziesz teraz, w miejscu na które czekałeś 12 lat, psuł wszystko, bo ludzie są po prostu od Ciebie mocniejsi? Rób swoje i ciesz się, że tu jesteś. Pomogło (śmiech). I finalnie zaprocentowało.

Jak Norseman wpłynął na to, jak patrzysz na swoje granice?

Nijak (śmiech). Po raz kolejny potwierdził mi, że uparty średniak sportowy może powalczyć w naprawdę trudnych okolicznościach przyrody.

Gdybyś miał opisać Norsemana w jednym obrazie lub metaforze, co by to było?

Wpierd^(*$#ol  w pięknych okolicznościach przyrody…
To w pewien sposób było trudniejsze doświadczenie od Hardej Suki. Inaczej tego nie podsumuję.

Zostań

częścią

Teamu

Dołącz do TriZ, trenujemy intensywnie,

ale z głową.

Performance
O Treningu

Często zadawane pytania, czyli FAQ

Odpowiedzi dotyczą metod treningowych i pracy z Teamem TriZ Performance.
Zwykle przygotowania zaczynamy w październiku, aby przygotować się na pierwsze starty późną wiosną lub z początkiem lata.

Trening do pierwszego triathlonu w TriZ Performance zajmuje zwykle około 8 miesięcy.

Na początek wystarczy rower szosowy, trenażer rowerowy (do treningu pod dachem w chłodniejsze dni), zegarek z pomiarem tętna i GPS oraz sprzęt pływacki (płetwy -> krótkie elastyczne, fajka czołowa, wiosełka zwane łapkami oraz tzw. pull-buoy)
Zadzwoń -> 510 481 066 lub napisz. Prześlę Ci mailem krótką ankietę, dzięki której dowiem się, jakie jest Twoje doświadczenie w sporcie oraz jaki jest Twój stan wyjściowy do uprawiania triathlonu. Na tej podstawie będziemy mogli przystąpić do wspólnego wyznaczania celów krótko i długoterminowych.
Jeśli jesteś z lub spod Warszawy, oferujemy Ci grupowe treningi pływackie we wtorki i czwartki o 20:00 oraz w niedzielę o 8:30 na pływalni Inflancka oraz grupowy trening biegowy na bieżni Agrykola w środy o 18:40. Latem w Warszawie organizujemy otwarte treningi kolarskie oraz open water. Zapraszamy również na nasze obozy triathlonowe! Jednakże triathlon to taki sport, w którym większość objętości treningowej wykonujemy indywidualnie.
To zależy od Twojego doświadczenia treningowego oraz dystansu, pod który się przygotowujesz. Zwykle początkujący triathlonista przygotowujący się do sprintu (750m pływania + 20 km jazdy na rowerze + 5 km biegu) powinien wygospodarować około 5 h w tygodniu na trening. Im bardziej doświadczeni jesteśmy i im dłuższy dystans triathlonu nas interesuje, tym objętość treningowa jest większa.
W podstawowym pakiecie znajdziesz:

- opracowanie raz na dwa tygodnie indywidualnego planu treningowego,

- wsparcie zawodnika w wyznaczaniu celów dostosowanych do możliwości,

- wspólne stworzenie kalendarza startów, testów i opcjonalnie badań wydolnościowych,

- doradztwo dotyczące żywienia, doboru sprzętu i taktyki podczas zawodów,

- kontrolowanie – raz na dwa tygodnie – realizacji planu treningowego,

- konsultacja mailowa lub telefoniczna/Skype z trenerem raz na dwa tygodnie,

Inwestycja 550 złotych miesięcznie.

W przypadku rozszerzonej opieki wygląda to następująco:

- opracowanie co tydzień indywidualnego planu treningowego ,

- wsparcie zawodnika w wyznaczaniu celów dostosowanych do możliwości,

- wspólne stworzenie kalendarza startów, testów i opcjonalnie badań wydolnościowych,

- doradztwo dotyczące żywienia, doboru sprzętu i taktyki podczas zawodów,

- kontrolowanie – dwa-trzy razy w tygodniu – realizacji planu treningowego,

- możliwość codziennej konsultacji mailowej lub telefonicznej/Skypowej z trenerem w ustalonych godzinach,

- inwestycja 900 złotych miesięcznie.

Pracujemy na platformie TreningPeaks -> https://www.trainingpeaks.com. To tu lądują Twoje dane z treningu, które są przeze mnie potem analizowane.Ty również masz do tego dostęp. Będziesz mi pomagać w analizie sygnałów, które wysyła Twoje ciało poprzez codzienne oznaczenie samopoczucia oraz ocenę wysiłku wykonanego na poszczególnym treningu w skali 1-10. W dużym skrócie TP to narzędzie do monitorowania Twojego procesu treningowego (w tym poszczególnych jednostek treningowych), jak również analizy startów w zawodach.
Nie martw się. Otrzymasz ode mnie słowniczek treningowy, który wyjaśni Ci całą sportową terminologię.
Tak. Przykładamy wagę do profilaktyki. Podstawą jest wynik badania echa serca oraz morfologia krwi (podstawowa morfologia + żelazo + ferrytyna + witamina D , lipidogram).

Badamy się, by trenować bezpiecznie.

Kontakt

Skontaktuj się

Masz pytania, chcesz podzielić się swoją opinią lub poznać programy treningowe? Napisz do nas!








    Wyrażam zgodę na otrzymywanie od Adrian Zarzecki TriZ Performance informacji handlowych dotyczących produktów i usług, przekazywanych za pomocą telekomunikacyjnych urządzeń końcowych oraz tzw. automatycznych systemów wywołujących:




    Wyrażenie zgody jest dobrowolne i możesz ją wycofać w dowolnym momencie, poprzez link dezaktywacyjny w wiadomości e-mail lub kontaktu z Administratorem.

    Administratorem danych osobowych jest Adrian Zarzecki działający pod firmą Adrian Zarzecki TriZ Performance, Adrian Zarzecki TriZ Performance, ul. Rudzka 5E/3, 01-689 Warszawa.

    W sprawach związanych z przetwarzaniem danych oraz realizacją praw przysługujących osobom, których te dane dotyczą można kontaktować się z administratorem danych kierując korespondencję na adres poczty elektronicznej adrian@trizperformance.com. Pełna informacja na temat przetwarzania danych osobowych znajduje się na stronie: Polityka prywatności

    Zapisz się do Newslettera.

    Dostaniesz jedynie najnowszą wiedzę treningową, zero ściemy.
    TriZ Community